22 listopada 2011

Awaria!

  Miałam takie ambitne plany powstawiać kilka fajnych zdjęć, no ale mój komputer miał chwilę słabości i się posypał. A dziś jestem tu trochę dzięki uprzejmości męża mojego:):) Istnienie moich obrobionych zdjęć jak na razie stoi pod znakiem zapytania....:) ale to o nic, będzie dobrze, to tylko zdjęcia, :) 
Owa awaria, ma  też dobre strony, bo tak szczerze to internet wciąga i to bardzo:) Jeszcze kilka dni bez osobistego okna na świat  i będę mogła obejść się zupełnie bez.... a może nie?:)
       Nadal trwam w jakimś dziwnym stanie,  jakiego dotąd nie doznałam:). To jest jakieś takie głębokie i odmienne od tego wszystkiego co było wcześniej. 

Pracuje nad sobą, i widzę olbrzymie postępy :)( nie tylko ja) Staram się cieszyć z małych rzeczy, i choć na początku wydało się to śmieszne, absurdalne i... trudne to teraz przychodzi mi to z większą łatwością. No ale jak mogło być inaczej skoro przez większość życia nic mi nie pasowało, dążyłam do czegoś i nie wiadomo do końca do czego, szukałam ideałów, nie znałam siebie, a długi czas nawet nie lubiłam siebie. Nie wiem jak mogłam, bo przecież jestem taka fajna;) Każdy jest na swój sposób :) Zapewniam też, że nic nie biorę:)
Wiem też jedno, samo myślenie dużo zmienia, a narzekanie to straszny  nawyk, z którego naprawdę trudno się uwolnić!!! 
Zawsze uważałam, że słowa typu " wiara czyni cuda" i " marzenia się spełniają" to wierutna bzdura. Zupełnie do mnie nie przemawiały. I niby jak miało mi się cokolwiek spełnić skoro  wierzyłam jedynie w to, że do niczego się nie nadaje, że nie mam tego czy tamtego, że wszystko jest do d****??? 
Teraz coś się zmieniło... zaczynam inaczej postrzegać wiele rzeczy i dostrzegam to czego wcześniej nie widziałam. Człowiek ślepo dąży do posiadania do materializmu, wpada w rytm dnia codziennego i nie zastanawia się w ogóle nad sobą, nad życiem. Zaczyna się gubić w tym wszystkim, brakuje czasu, pieniędzy, przyjaciele odchodzą i Ci fałszywi i prawdziwi,  a w konsekwencji następuje uczucie rozgoryczenia, żalu  zagubienia, niespełnienia itd . Wtedy często siada wyczerpany i pogrąża się w narzekaniach, a nie daj Bóg spotka kogoś kto też narzeka... wtedy to już koniec, ale do czego to prowadzi??? 
Niedawno uświadomiłam sobie to, że już dawno temu  mój były znajomy próbował mi  uświadomić, że marzenia się spełniają. Zrozumiałam to dużo, dużo później. Otóż on zawsze powtarzał " Słuchaj marzenia naprawdę się spełniają!", na co ja zawsze odpowiadałam "jasne, to dlaczego moje się nie spełniają, dlaczego jestem nieszczęśliwa?? Wiecie co odpowiedział?? Coś czego naprawdę wtedy zupełnie  nie zrozumiałam. Powiedział " Musisz sobie wyobrazić, że to czego pragniesz już masz[...] Bo widzisz, ja tak mam, że jak chce czegoś to czuje to tak jakbym miał to u boku". I faktycznie wiele dużych marzeń mu się spełniło....On zawsze wierzył mimo wszystko, do tego stopnia, że kiedy licytowali jego dom rodzinny, on w dzień licytacji naprawiał dach. Sąsiedzi pukali się w czoło, myśląc " wariat, naprawia cudze". Niedługo potem odkupił dom i zdobył wiele rzeczy o których marzył. 
Teraz już wiem co miał na myśli, i choć jak wcześniej pisałam,przestawić się na takie myślenie nie jest łatwe, to twierdzę, że właśnie to przynosi to czego pragniemy. Odpowiednie podejście, nastawienie, myśli itd.
Przecież prawo przyciągania mówi, że wszystko co stale przechowujesz w myślach przychodzi do Ciebie, bez względu na to czy to jest złe czy dobre. Tak więc kontrolujmy swoje myśli :):) bo tak jak człowiek myśli w swoim sercu - tym jest "

Życzę spokojnej nocy :)

3 komentarze:

  1. W całym gąszczu blogów ten Twój jest wyjątkowy bo ... szczery. Dziś szczerość nie jest modna, nie wypada przyznawać się do poszukiwań, chęci zmiany siebie. Dziś wszyscy wszystko wiedzą najlepiej. A Ty piszesz szczerze i trafnie oceniasz rzeczywistość.
    Jeśli pozwolisz to będę TU częstym gościem.
    Wiesz co, wstałam rano zła bo trafiło mi się zapalenie pęcherza. Zaprowadziałam Lenę do przedszkola, łyknęłam tabletki, zaparzyłam kawę i owinęłam się kocem i ... przez godzinę czytałam Ciebie. Muzyka i teksty Twoje sprawiły, że ... czuje się już o niebo lepiej!!! Dzięĸuję.
    A co do końca świata w 2012 - nawet gdyby to nastąpiło, to ja się cieszę, wreszcie spotkam w niebie (bo bardzo chce tam iść) moich dziadków, przyjaciół, znajomych... i będziemy imprezować do końca dni jak tylko Bóg pozwoli.
    Ściskam Cię mocno!

    OdpowiedzUsuń
  2. Już miałam wychodzić, i patrze.... a tu komentarz:)na każdy reaguje standardowo czyli cieszę się jak głupi z bateryjki:) a Twój Stula to sprawił, że mąż na mnie dziwnie zerkał z zapytanie co się stało:) Bardzo cieszę się, że mogłam choć trochę pomóc :) Zaglądaj do mnie ile wlezie:) A z tym końcem świata się nie spieszmy, do nieba zdążymy jeszcze pójść:) Na ziemi mamy jeszcze sporo do zrobienia:):)Będzie dobrze. A w niebie to ja się piszę na ta imprezę, jakby co:):)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ok, to umówmy się, że póki co trzeba zapracować sobie tu na ziemi na to właśnie niebo! Do ponownego sklikania się:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za komentarz :)